wtorek, 24 listopada 2015

Krótka fotohistoria

Moje spotkanie z fotografią zaczęło się dawno temu, od momentu otrzymania aparatu fotograficznego „Ami“. 

Aparat polskiej produkcji "Ami"

Wprawdzie mieliśmy w domu aparat „Start 66“, ale był zbyt wartościowy żeby dzieci się nim bawiły. „Ami“ był w sam raz dla kogoś, kto o takich pojęciach jak migawka, przysłona czy czas naświetlania nie miał najmniejszego pojęcia.

Profesjonalny "Start 66"

Wraz z pojawieniem się aparatu, którego obsługa polegała na wciśnięciu spustu migawki i przewinięciu kliszy o jedną klatkę, powoli poznawałem dalsze czynności, niezbędne do uzyskania odbitki na papierze fotograficznym. Pierwszy sprzęt, to 4 kuwety przeznaczone na wywoływacz, utrwalacz i dwie na wodę do płukania. Poza tym niezbędny był koc do zasłaniania okna i drugi do zakrycia szczelin w drzwiach, oraz sznurek i przyszczypki do wieszania mokrych zdjęć. Żarówkę w żyrandolu zamieniało się na czerwoną i ciemnia gotowa. Pierwsze odbitki miały wymiar 6x6 cm, tak jak film z aparatu, i naświetlane były w drewnianej ramce stykowej. Z czasem ciemnia wzbogaciła się o powiększalnik Krokus, maskownicę do wyznaczanie formatu odbitki, koreks do wywoływania kliszy i zegar ciemniowy. Po opanowaniu techniki uzyskiwania odbitek, aparat „Ami“ wymieniłem na profesjonalny, jak na tamte czasy, „Zenit B“ i drugi do zdjęć w podróży „Vilia“ - mały, lekki, prosty w użyciu. 

Klasyk czasów PRL "Zenit B"

Poręczna i lekka "Vilia"

Fotografię czarno-białą zastąpiły kolorowe slide „Orwo“, których wywoływanie pozostawiało się jedynemu w Polsce laboratorium do tego procesu przystosowanym, z siedzibą w Bydgoszczy. Ciemnia fotograficzna została definitywnie zlikwidowana wraz z kupnem aparatu „Zenit 12XP“ z obiektywem Helios 44M-4, 58mm f=1:2, który zawierał już pewne elementy elektroniki. 

"Zenit 12 XP" 

Następnym, moim, ostatnim już aparatem analogowym, była Praktica „BC 1“ z obiektywami: Pentacon-Prakticar 50mm f=1:1,8 i, 20mm f=1:2,8 i obiektywem makro 70-210, f=4-5,6. 

"Praktica BC 1 electronic"

Ten ostatni zestaw służył mi długo i nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Czas biegł, technika się rozwijała i pojawiły się pierwsze aparaty cyfrowe. Minęło jeszcze kilka lat, zanim jakość zdjęć dygitalnych zaczęła być zadowalająca i mogła konkurować z aparatami analogowymi. A że trudno było mi się rozstać z moją ulubioną Prakticą, zdecydowałem się na aparat cyfrowy stosunkowo późno, bo dopiero wtedy, kiedy coraz trudniej było znaleźć zakład fotograficzny zajmujący się wywoływaniem filmów. W międzyczasie miałem też krótki epizod z Lomokamerą, z czystej ciekawości, co też za zdjęcia można nią uzyskać. 

Lomo

Nowa, wygodna technologia, czyli aparat-komputer-drukarka, spowodowała że zdecydowałem się na kupno aparatu cyfrowego, Sony Cyber-shot DSC W200, z rewelacyjną jak na tamte czasy rozdzielczością 12,1 MP której nawiasem mówiąc mała matryca i tak nie jest w stanie wykorzystać. 

To już cyfrowy "Sony"

Aparacik swoje odsłużył i jako „kieszonkowy“, towarzyszył mi zawsze i wszędzie. Nadszedł jednak czas, żeby powrócić do fotografii „na serio“ i kupiłem Nikona 7200 z obiektywem kitowym 18-105 f=3,5-5,66 i dokupiłem teleobiektyw 55-300 f=4,5-5,6. Półka średnia, ale nie param się fotografią zawodowo, więc w zupełności mi wystarczy, przynajmniej na razie. 

"Nikon D 7200" z wyposażeniem.
Po lewej stronie 3 makropierścienie + pierścień pośredni Nikon-M42 + obiektyw Helios

Dopóki Sony działa, też będzie w użyciu, jako aparat zapasowy i może być w niektórych sytuacjach, wymagających dyskrecji, bardzo przydatny.


Tak w wielkim skrócie przedstawia się moja historia fotografii od strony technicznej. 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Idzie nowe

Trzech rzeczy brakuje mi najbardziej; wolnego czasu, wolnego czasu i wolnego czasu. Po przerwie ponawiam próbę wygospodarowania przynajmniej pół godziny na prowadzenia bloga. Zmieniłem layout na prosty, bardziej przejrzysty, z nowocześniejszą szatą graficzną. Będzie więcej zdjęć i krótsze teksty. Zrezygnowałem z zakładek które ograniczały tematykę postów. Jesienna aura to idealny czas na "prace domowe", czyli między innymi pisanie postów.